Paradoksalnie, momentami jest jednak tak, iż w danym dniu coś przekonuje cię do podjęcia ryzyka i obdarzenia zdolnego reżysera cholernie sporym wotum zaufania. Z tego miejsca chciałbym powiedzieć: 'Coś, dziękuję', gdyż "Fantastyczny Pan Lis" zafundował mi seans, jakiego bardzo długo nie zapomnę.
Nie jest to animacja do jakich w ostatnich latach przywykliśmy. Nie jest to również bajka, choć takie mylne pierwsze wrażenie można odnieść. Ta bardzo specyficzna opowieść z charakterystycznym poczuciem humoru Andersona jest tym, czego od dawna światowej kinematografii brakowało.
Jeśli masz dość odgrzewanego humoru Woody'ego Allena, ale nie chcesz schodzić podczas oglądania filmu poniżej bardzo wysokiego poziomu dowcipu i dialogu - sięgnij po liska. W sumie, niech każdy sięgnie po liska, bowiem w opowieści o rudzielcu, jego rodzinie i ich perypetiach wszyscy powinni odnaleźć coś dla siebie.
Jest morał, ale Anderson nie przekonuje nas, że należy postępować tak i tak, albo, że powinniśmy wybierać. Nic z tego. Są ostrzeżenia, ale nie ma nakazów i pewnie dlatego ta poklatkowa animacja cieszy się taką popularnością - nikt nie lubi narzucania, lecz dobrą radę od Pana Lisa zawsze chętnie przyjmie.
No i oczywiście, in plus jest przede wszystkim doborowa obsada, gdyż głosu zwierzątkom udzielają m.in. Meryl Streep, George Clooney oraz Bill Murray.
Premiera:
- Polska (16 kwietnia 2010)
- Świat (14 października 2009)
Ocena:
Rudzielcowi oddałem niemal całe serce, dlatego dziewiąteczka.
Zwiastunik:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz